niedziela, 25 sierpnia 2013

Wielka majówka vol. 2

Zajączek pozostawił po sobie nieco więcej pamiątek:-)


Nie pomylcie tego z kawą w ziarnach;-)

Oprócz drobnej fauny pojawiają się też większe sztuki:


W obliczu takiej rogacizny piesek może tylko z podziwem przyglądać się zjawiskowym rogom





z obawy nie wychylając nawet noska za próg chaty




Mglistego ranka wpadli panowie zamotować nowe okna i okiennice. Oczywiście należało w pierwszej kolejności wymontować stare





a także powiększyć otwory bo nowe okna z widokiem na południe będą większe - piła spalinowa poszła w ruch





Na efekty nie trzeba było długo czekać. Fachowcy dali radę i już po południu chałupa po raz kolejny zmieniła oblicze






w środku zrobiło się przestronniej i zdecydowanie jaśniej






W zasadzie na zewnątrz chata została "ogarnięta" i można będzie skupić się na detalach i oczywiście na dokończeniu wnętrza - podłogi, ściany a potem...długo oczekiwana przez niektóre osoby łazienka. Tyle, że to pewnie w roku 2014 - chyba, że ktoś ma chęć sfinansować  roboty:-)

ciąg dalszy majówki nastąpi



Wielka majówka vol. 1

I nie chodzi tu o ogólnopolskie leniuchowanie przy grillu i browarku w czasie dwóch, nieco odmiennych  świąt majowych. Odmiennych, bo chyba mało kto sympatyzuje ideologicznie z oboma jednocześnie: 1szym i 3cim maja:-). No ale nie ma co politykować, bo pragmatycznie podchodząc to wszystkim (niezależnie czy z prawa czy lewa) grają dwa wolne dni extra:-). Tyle dygresji - majówka w chacie rozpoczęła się w połowie wielkiej majówki i trwała całe dwa tygodnie:-).
W pierwszych dniach przyroda ledwie budziła się do życia.





 Z każdym kolejnym dniem robiło się coraz bardziej zielono i kolorowo




 Zakwitły dzikie czereśnie



 i jagodowe pola.


 Przechadzając się po okolicznych łąkach trafiłem na pierwsze w moim życiu poroże.


Najwidoczniej rogaczy;-) u nas nie brakuje.

Wróćmy do spraw przyziemnych dosłownie i w przenośni - przywiozłem wkład kominkowy, który ma uzupełniać grzanie piecem - szybko nagrzewewać wnętrze chaty. Żeby go zamontować zacząłem od przygotowania czegoś w rodzaju fudamentu:

Krok 1 - wycięcie podłogi i dziura w ziemi


Krok 2 - zaszalowanie i kamienie polne jako wypełniacz


 Krok 3 - lejemy "beton"





Na fajrant oczywiście piwko wtargane z dołu - nie,nie, na plecach to tylko zimą - teraz logistykę rozwiązuje rosyjska konstrukcja nieco podrasowana w Polszy - Łada Niva pickup w wersji de luxe (jedynym działającym wskaźnikiem jest temperatura silnika co pozwala uniknąć stresów związanych z przebiegiem, aktualną prędkością oraz zużyciem paliwa)


wyposażona adekwatnie do warunków. Na codzień stacjonuje w pobliskiej dolinie. Transportuje nie tylko browarki, ale też np. zamówione zimą okna.


 I bywa wykorzystywana jako śmieciarka (tu akurat zapakowana starymi oknami i innymi klamotami)


 Wróćmy do pracy - fundamencik pod kominek jakby związał, więc można murować


Niezależnie od kominka tynkujemy komin - zaprawą wapno + piasek, bez cementu - niech imituje dawnę szkołę tynkarską


a po otynkowaniu komina czas skończyć murarkę pod komiek - proszę bardzo.


Stąd już tylko rzut beretem do efektu prawie końcowego - "prawie" bo zabudowa góry kominka to temat na "kiedyś"


Tymczasem wokół życie tętni - mój "brytan" w pełym galopie pościgowym



za zającem wyposażonym w lekki jakby wytrzeszcz oczu.



 Uszaty stanął słupka



 i nie czekając na pieskie kły


  ruszył z gracją w siną dal


 cdn...











sobota, 24 sierpnia 2013

4 pory roku - Zima


Zimą front robót ustaje - jak to w budowlance.  Nie inaczej było w ostatnich miesiącach 2012. Skupmy się więc na okolicy i warunkach narciarskich. Śniegu w grudniu nie było zbyt wiele - ot lekko posolona/przypudrowana (w zależności od preferencji czytacza) gleba.



W kolejnych tygodniach sypnęło i przymroziło już poważniej.




Drzewa przybrały fantastyczne/monstrualne kształty przypominające postaci z filmów grozy/bajek/dramatów psychologicznych/komedii romantycznych (np. teściowe).



 O - jeden miał nawet czelność zakumplować się z ukrzyżowanym.


A wewnątrz chaty życie nie dało się zgasić mroźnej aurze. Goście, Goście, Goście...


A do tego smacznie, zdrowo i pożywnie.


I aura wróciła jakby łaskawsza (albo świat po prostu wypiękniał po takim posiłku).


Nadszedł czas postawić pierwsze kroki na nartach ni to biegowych ni to niebiegowych:-)


A słonko nadtopiło co nieco i spłynął z dachu piękny, śnieżny okap.



W ramach rozgrzewki i zajęć integrująco-dydaktycznych Goście wzięli sprawy we własne ręce i w niecałe 2 butelki fachowo postawili tę oto konstrukcję igloopodobną. Niestety zabrakło w ekipie cieśli i dekarza.




Daremny ich trud - w połowie kwietnia resztki śniegu bezlitośnie wytopiło słońce - dobrze, że choć zawartość owych butelek nie została zmarnowana.


Stało się!  - "Wiosna, wiosna. Wiosna ach to ty!"