czwartek, 30 grudnia 2010

Śniegotowanie

Piękna zima zawitała w Beskidy





siarczysty mróz zmroził wodę nie tylko na oknie,


ale niestety również w kranie. Dwa słowa o zaopatrzeniu w wodę. Kilkadziesiąt metrów powyżej chaty jest źródełko z wbudowaną drewnianą cembrowiną. Stamtąd pociągnięta jest plastikowa rurka w dół do chałupy - no i woda ciecze:-), o ile nie zamarźnie gdzieś na trasie. Tym razem zamarzła:-(. Nie pozostało nic innego jak gotowanie śniegu na piecu


fanom kucharzenia za drobne sprzedam przepis na perfekcyjnie ugotowany śnieg:-)
Tu nawet proste czynności urastają do wielkich wyzwań. A po gotowaniu czas na relaks



Wielką dętkę od traktora przywiozłem jeszcze jesienią. Ponieważ łąka to dość strome zbocze długie prawie na 100 metrów, ślizgi na  dętce są przednią zabawą - problem tylko z podchodzeniem na górę. Kiedyś marzy mi mini wyciąg:-) silnik zamocowany na dole stoku, do tego lina i kółko na górze przypięte do któregoś z tych buków.





niedziela, 19 grudnia 2010

Puszyście

Wybrałem się na pierwszy zimowy weekendowy zwiad do chaty. Sezon prac budowlanych został zamknięty, więc nie pozostało nic innego jak w drodze na górę zaopatrzeć się w słuszną ilość grzańca, tym bardziej, że po opadach śniegu wjazd samochodem staje się niemożliwy, a skuter śnieżny leży poza możliwościami mojego budżetu. 
Czapa śniegu na kominie skutecznie uniemożliwiła rozpalenie w piecu. Ślady na dachu to nie zjazd na nartach a miejsce, gdzie opierałem drabinę, żeby zgarnąć śnieg z zasypanego otworu komina.



i jeszcze jedno wieczorne - przygotowanie drewna jesienią to był genialny pomysł



... im bardziej pada śnieg bim bom...


...tym cieplej jest w chałupie. Za oknem śnieg i mróz a w chałupie ogień trzaska w piecu i winko się grzeje:-)


 na szczęście nie nasypało go więcej niż 30 cm, więc rankiem nie miałem problemu z wydostaniem się z chałupy i cyknięcie kilku fotek w drodze w dół.







Wracam po Świętach