sobota, 30 października 2010

Zduńska robota

3 dni temu zadzwonił zdun. Piec gotowy. Czym prędzej wskoczyłem w pociąg, nie mogłem doczekać się tego co zobaczę w chacie. Prawie biegiem pokonałem 5km od stacji PKP. Wpadłem do chaty i....szczęka mi opadła



Dla mnie bomba!! popatrzcie na to


no to rozpalamy:-)


pięknie, po prostu pięknie
I zbiornik na wodę też jest


jak dla mnie - piec na medal, zdun na złoty medal. Dostał klucze i bez nadzoru zrobił coś wg mnie  perfekcyjnie. Mam trochę niestety negatywnych doświadczeń z ekipami budowlanymi w dużym mieście. W Beskidach jest inaczej!

No i ustrzeliłem kolejną porę roku w górach.
Tu modrzewie jeszcze z żóltymi igłami, a w tle pierwszy śnieg (tylko niebo jakby przepalone)


jesienne slońce centralnie po oczach


i ostatnie błocko


 buki już łyse. Za rok muszę się z nimi zgrać jak będą czerwone

Jesienny zmierzch wcale nie taki nudny




1 komentarz: